Dzisiaj krótki wpis o kolejnym nabytku z Warszawskich Targach Książki.
„Mamoko na litery” to jeden z małych tytułów serii „Mamoko”, książeczek z mnóstwem ilustracji. Na każdej stronie jest tam bardzo tłoczno, wszyscy coś robią, gdzieś pędzą. Dzieje się mnóstwo rzeczy, o których można opowiadać dziecku, i z dzieckiem (zależy od wieku małego czytelnika).
„Mamoko na litery”, jak łatwo się domyśleć, pomaga w nauczaniu liter. Inaczej niż w wielu podobnych pozycjach, chociaż każda strona tutaj jest opatrzona kolejną literą alfabetu, ilustracje przedstawiają przedmioty i sytuacje zaczynające się na różne litery. Pod każdą z umieszczonych w narożnikach liter znajduje się liczba, wskazująca ile słów na ilustracji zaczyna się na tę konkretną literę.
Młody ma półtora roku i litery są dla niego tylko jakimiś czarnymi szlaczkami. Jednak już teraz można wziąć takie dziecko na kolana i oglądać ilustracje, wyszukiwać różne przedmioty i zdarzenia. Później, gdy dziecko podrośnie, książeczka wciąż może być w użyciu. Wtedy zgodnie z jej podstawowym przeznaczeniem, otwieramy na dowolnej stronie i staramy się odszukać wszystkie słowa zaczynające się na daną literę. Jak już wspomniałem, dużo się na tych stronach dzieje i łatwo coś przegapić, ale na szczęście liczba pod literką wskaże nam, ile słów powinniśmy znaleźć.
Wszystkie książeczki z tej linii są wydane na kaszerowanych kartach, dzięki czemu w rękach dziecka nie zmieniają się w zestaw luźnych stron. Nie są też przesadnie grube, co stanowi problem „Wielkiej księgi dźwięków”, która rozkleja się po kilku, nawet delikatnych, czytaniach.