Podobno smaki zmieniają się człowiekowi, co siedem lat. Najwidoczniej mój syn nie ma o tym pojęcia i zmienia swoje menu średnio, co siedem dni.

Przez dłużsdeserzy czas ulubionym drugim śniadaniem były jogurty. Gdy na horyzoncie pojawiał się kubek z tą krowią wydzieliną, poddaną obróbce, ikeowskie krzesełko z młodym na pokładzie podskakiwało po całej jadalni.

Od dwóch tygodni jogurty są „be”.

Parówkowe smaki zmieniały się z szybkością huraganu. Najpierw były niejadalne (mam na myśli parówki z szynki, nie produkt żywnościowopodobny), a pewnego dnia zjadł cztery pod rząd, w tym część stanowiącą moje śniadanie. Potem znowu wypadły z menu, z jednym wyjątkiem. Podane w trakcie zajadania się szynką, ale w formie pasków. Widocznie tak lepiej smakują.

Ze wspomnianą szynką, też od jakiegoś czasu nam nie po drodze, a potrafił zjeść jej dużo. Jej miejsce zajęły kabanosy, ciekawe na jak długo.

W chlebaku schnie z rozpaczy pani bułka, którą potrafił zjeść całą, na sucho. Pani bułka wypadła z łask na rzecz chipsów. Spokojnie, spokojnie, nie karmimy malucha prawdziwymi chipsami, to taki nasz domowy kryptonim dla płatków kukurydzianych. Prawdziwy hit ostatnich tygodni. Takie zwykłe, bez żadnych dodatków i bez mleka. Zjadane pojedynczo, za to w dużych ilościach.

Jajka spróbował raz, nawet całkiem, całkiem, ale więcej już nie chce. Smakują mu natomiast, co nie jest takie oczywiste, oliwki.

Bananowe pięć minut trwało może tydzień. Ze zmiennym upodobaniem podchodzi do jabłek. Tu jednak nie ma mu się co dziwić, czasem trafi się miękkie, słodkie jabłko, a przecież wiadomo, że takie, to się na kompot może nadawać, a nie do gryzienia. Najlepsze są twarde i kwaskowate.

A propos kompotu – tak i w dużych ilościach. Soki natomiast niekoniecznie, lepsza jest woda. Ostatnio zaskoczył mnie tym jak szybko nauczył się pić przez słomkę. Byłem przygotowany na wiele podejść i tłumaczenia, jak należy słomki używać, a tu proszę. Pokazałem raz, dałem kubek do ręki i młody pokazał tatusiowi, że mozolne tłumaczenie, to może kiedyś, przy matematyce, a nie przy piciu z kubka.

Jedne produkty wskakują na smakową karuzelę, inne wylatują z niej. O lubieniu niektórych dowiadujemy się dość nieoczekiwanie, jak na przykład kabanosach z dodatkiem chilli.

Jest jednak jeden produkt twardo siedzący na karuzeli – mleko (a w zasadzie proszek zalewany wodą). Był, jest i pewnie jeszcze długo będzie w menu.

Zdjęcia pochodzą z serwisu pixabay.com