Mycie zębów to jedna z tych nieprzyjemnych czynności, od których dzieci często próbują się wymigać. Nam udało się przekonać młodego, że nie musi to być takie złe i teraz sam chętnie sięga po szczoteczkę.
Jak nam się to udało? Kierowaliśmy się poniższymi zasadami:
1) Myj zęby nawet, gdy ich jeszcze nie ma.
Przyzwyczajaj dziecko od pierwszych miesięcy życia do mycia zębów. Jeszcze zanim się pojawią, masuj mu po kąpieli dziąsła, to dla dziecka przyjemne i jest podstawą do wyrobienia nawyku mycia zębów.
Pomocne są w tym specjalne silikonowe nakładki na palec, zakończone szczoteczką. Są bardziej higieniczne niż palec rodzica i lepiej sprawdzają się przy masowaniu.
2) Nie używaj pasty.
Po pastę sięgnij dopiero, gdy przejdziesz na normalną szczoteczkę, nawet, gdy pojawią się już zęby. Użyj jakiejś dziecięcej pasty o przyjemnym dla małego smaku. U nas sprawdza się Ziajka. Nie musisz jej używać przy każdym myciu, ale staraj się nie robić zbyt dużych przerw.
3) Pozwól mu myć zęby samemu.
Dziecko nie będzie potrafiło myć sobie dobrze zębów, ale poprzez zabawę szczoteczką wyrabiamy w nim chęć do czyszczenia ich. U nas wygląda to tak, że pierwsze szczotkowanie wykonujemy my, a potem szczoteczka trafia w ręce dziecka, które głównie ją ssie. To na początek wystarczy. Maluch, naśladując ciebie, zacznie z czasem wykonywać coraz wprawniejsze ruchy.
Przy tym punkcie stawiam znak zapytania, bo przyznaję, że nie do końca go przetestowaliśmy.
Pierwszy gadżet to szczoteczka do zębów. Po silikonowej nakładce przeszliśmy na zwykłą szczoteczkę dziecięcą. Teraz kupiliśmy szczoteczkę krokodyla i na razie mamy dwie, bo młody lubi korzystać z nich zamiennie.
Dodatkowym gadżetem może być kubek np. z postacią z ulubionej kreskówki. U nas się jeszcze taki nie pojawił.
Innym ciekawym gadżetem jest mała klepsydra. Warto ją kupić, gdy dziecko jest już nieco starsze i przechodzimy do etapu porządniejszego, samodzielnego mycia zębów. Klepsydra jest mała i przykleja sie ją do lustra lub płytek w łazience tak, że można ją obracać. Kolorowy piasek odmierza czas mycia zębów.
Ostatni z polecanych gadżetów to aplikacja „Talking Ginger”, której bohaterem jest rudy kociak. Jest to gra zabawa, trochę jak tamagotchi, trochę jak puzzle. Dodatkowo rudzielec zabawnie przedrzeźnia rozmówców. To, co nas interesuje, to stoper odmierzający czas mycia zębów. Dziecko razem z bohaterem gry może szorować swoje kły i siekacze.
W ten sposób, krok po kroku uczymy młodego dbania o zęby, co (miejmy nadzieję) zaprocentuje w przyszłości rzadszymi wizytami u dentysty i większym budżetem na słodycze (dla mnie).