lookfathers800600

Dzisiaj będzie o magazynie dla facetów, ale nie o takim, który można znaleźć w kiosku między „świerszczykami”, w zasadzie należałoby dla niego wygospodarować osobną półkę, ale wtedy stałby on na niej sam.

„Fathers”, jak sam tytuł wskazuje, to czasopismo dla ojców, wydawnictwo wciśnięte w tak małą (wydawać by się mogło) niszę, że ukazuje się jako kwartalnik. Owszem mieliśmy już „Tato to ja”, specjalne wydanie „Mamo to ja”, ale był to typowo poradnikowy produkt, w którym w zasadzie zmieniono tylko zdjęcia kobiet na zdjęcia mężczyzn , i który skupiał się na opiece nad niemowlakiem. A tu poza karmieniem piersią podejście matki i ojca niewiele się od siebie może różnić. „Fathers” jest magazynem lifestyle’owym, nie znajdziemy tu rankingu pieluszek, ani oferty wózków dziecięcych. Ale zacznijmy od początku.

O magazynie dowiedziałem się przypadkiem, w czasie gdy jednym okiem obserwowałem poczynania młodego, a drugim starałem się wyłuskać coś ciekawego z czeluści internetu. Pismo jest bodajże dostępne w dużej sieci kiedyś księgarń, a obecnie sklepów „również z książkami”, ale można go też zamówić wysyłkowo. Ponieważ tak się złożyło, że do najbliższego salonu wyżej opisanej sieci mam obecnie dość daleko, wybrałem opcję wygodniejszą, i już po kilku dniach w skrzynce miałem szarą, ręcznie adresowaną kopertę, wielkości mniej więcej zeszytu A5, a w środku… W środku była paczka z szarego papieru przewiązanego konopnym sznurkiem, z wizerunkiem niedźwiedziej głowy i tytułem. Od razu czuć, że dostajemy w ręce coś wyjątkowego, a przynajmniej innego niż standardowe pisemko z kiosku.

„Fathers” to blisko 150 matowych, kolorowych i czarno-białych stron. Format bardziej przypomina jakiś katalog niż czasopismo, ale czyta się go bardzo wygodnie. Wewnątrz znajdziemy wywiady z ciekawymi ludźmi (celebrytów na szczęście brak), kilka tekstów z pogranicza felietonu i porady, sporo zdjęć i jeszcze drobne coś, co nazwałem zapchajdziurą. Niemal wszystkie te pozycje łączy jedno – pokazanie relacji ojca z dziećmi i rodziną. Przedstawienie różnych, ciekawych sposobów życia i podsunięcie pomysłów na to, jak można poprowadzić przez życie małego człowieka. Widać to przede wszystkim w zaprezentowanych wywiadach. Żaden z rozmówców nie prezentuje tam złotego środka, ale swoją ścieżkę i to, jak poprowadził nią swoje dziecko.

Prócz wywiadów jest kilka innych tekstów. Znalazł się między nimi m.in. tekst Maxa Cegielskiego, który początkowo przyjąłem z lekkim zdziwieniem, bo nijak nie wpisywał się on w tematykę ojcostwa. Później jednak stwierdziłem, że był tam potrzebny, by cały magazyn nie zrobił się mdłotacierzyński.

Do pozycji mogących podsunąć rodzicom pomysł czym można zainteresować dziecko zaliczyć można tekst Mileny Ratajczak o astronomii. Również w nim nie jest napisane wprost „weź dziecko i pokaż mu gwiazdozbiory”. W przystępny sposób pokazuje ciekawe informacje, jakie można przekazać potomkowi, chociaż niektóre akapity rażą swoją infantylnością.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Trzecią kategorią materiałów, jakie znajdziemy, są zdjęcia. Prócz tych ilustrujących wywiady i wspomniane teksty jest kilka osobnych galerii „ładnych fotek”. Na matowym papierze nie prezentują się może tak dobrze jak na kredowym, mają swój urok, a jeśli komuś zależy na lepszej jakości zawsze można skontaktować się z autorem fotografii.

Jest jeszcze coś, co wyżej nazwałem zapchajdziurą, to mało merytoryczne wstawki, czyjś alfabet, sposób wykonania indiańskiej ozdoby. Na szczęście niewiele ich, i nie przeszkadzają w lekturze tych ciekawszych tekstów.

Cena magazynu nie należy do najniższych, za 25 zł możemy kupić jakąś ciekawą książkę, ale uważam, że warto poświęcić je na to wydawnictwo. Mam nadzieję, że poziom merytoryczny kolejnych numerów, ten był numerem pilotażowym, będzie co najmniej taki jak tego i nie pożałuję wydanych 100 zł.

Na koniec dwa plusy i jeden minus:

+ jest tylko jedna reklama, nie wiem czy to nieufność reklamodawców, czy przyjęta forma wydawcy, ale mam nadzieję, że tak zostanie, zarówno pod względem ilości jak i reklamowanych produktów;

+ okazuje się, że jeden z rozmówców mieszka tuż obok mojej rodzinnej miejscowości, i prowadzi tam ekologiczne gospodarstwo, a nazwisko drugiego skojarzyłem z osobą związaną z moim hobby, i jak się okazało skojarzenie było prawidłowe; oczywiście nie są to żadne obiektywne zalety czasopisma, ale fajnie jest zrobić takie małe, prywatne odkrycia w czasie lektury;

– wywiady, jak napisałem wyżej, pokazują ciekawe sposoby na życie rodziny, jedni z rozmówców dość dużo podróżują, również z malcem, ale jak wynika z wywiadu należą do grupy proepidemicznych rodziców; ciężko taką postawę nazwać odpowiedzialnym rodzicielstwem, szczególnie gdy tyle się z malcem podróżuje. Na szczęście sam wywiad jest ciekawy i o antyszczepionkowej postawie tylko napomknięto.